niedziela, 5 stycznia 2014

12.

Doszłam do domu i jak najszybciej zalogowałam się na face.. Tutaj też było cicho. Ale był Greg. Odważyłam się do niego napisać.

     Alexandra Castio: Hej Greg. Masz może kontakt z Niallerem? Bo nie wiem co jest. Nie odbiera ani nic.
     Greg Horan: No od nas też nie odbiera. Martin nasz kuzyn też właśnie nie odbiera.
     Alexandra Castio: Obawiam się że coś się mogło stać Greg. Niall jechał z nim na wycieczkę wczoraj.
     Greg Horan: Aha. Słuchaj ja będę dzwonić do cioci i wujka i jak się czegoś dowiem od razu Ci napisze.
     Alexandra Castio: dzięki Greg. Ja dalej będę do Nialla próbowała się dodzwonić
     Greg Horan: Alex przyznaj, kochasz Blondasa nie?
     Alexnadra Castio: szczerze? Kocham. Ale to nie jest proste wiesz? Ja boję się związku, przez jednego idiotę który mnie skrzywdził.
     Greg Horan: Niall Ci nigdy tego nie zrobi. On jest w Tobie zakochany po uszy. Świata poza Tobą nie widzi.
     Alexandra Castio: To słodkoo. *.* Ja lecę Greg. Jak coś to daj znać.
     Greg Horan: Ok. Paa siostrzyczko . heheh. ;*

Jejkuu.. Coś musiało się stać że nie mam żadnego znaku życia od Nialla. Cholernie się martwię. Stanęłam przy oknie i patrzyłam na zachodzące słońce. Przypomniał mi się wieczór u mnie na ogrodzie, wieczór kiedy mama zrobiła ognisko, siedziałam z Niallem na ławce i patrzeliśmy się na zachód słońca. To były początki naszej znajomości, a czułam się jakby Niall  był ze mną od zawsze. Jedna łza spłynęła mi po oku, na myśl że Horanowi coś mogło się stać, za nią poleciała kolejna, wraz z nią przemknęła mi myśl że mogę Go stracić, potem łzy zaczęły płynąć mi potokiem. Położyłam się na łóżku, po drodze złapałam karteczkę z buta od Nialla, widząc zdjęcie jeszcze bardziej się rozkleiłam. Złapałam za telefon i zadzwoniłam do Stell
- Stell ja, muszę wrócić do domu. Mam złe przeczucia że coś się stało Niallowi. - mówiłam przez łzy.
- Ale co jest Kochanie? - powiedziała
- Nie odbiera tel ani ode mnie ani od brata, jego kuzyn też nie.
- Zaraz będę w domu to pogadamy. - powiedziała, a wręcz wydyszała do słuchawki, usłyszałam jak biegnie.
Zaczęłam zbierać swoje rzeczy i wrzucać je do walizki. Postanowiłam że polecę z rana najwcześniejszym lotem z możliwych. Postanowiłam znów spróbować zadzwonić do Nialla, ale to było bez potrzeby, i tak by nie odebrał. Usiadłam zdołowana na łóżku. Napisałam wiadomość do mamy że jutro wrócę do domu, bo mam złe przeczucia. Nie minęło 5 minut a mama odpisała:

       od Mamaa: Dobrze córciu. Klucze będą tam gdzie zawsze jeśli nie masz swoich, ja będę do wieczora w pracy, pogadamy jak wrócę.

Uśmiechnęłam się na myśl że mama się o mnie martwi. Do pokoju jak burza wbiegła Stella.
-Co się stało?!
-No mam wrażenie że coś się stało Niallowi. - powiedziałam.
-Dlaczego? Bo nie odbiera?
- Tak. Nic zero kontaktu. To do niego niepodobne. On zawsze pierwszy pisał rano.
- Może tel mu padł?
- Tsa.. Ale sygnał jest, wiadomości do niego dochodzą.
- Jezu. Dramatyzujesz.
- Nie.. To ty nie rozumiesz powagi sprawy. Mu się coś mogło naprawdę stać. Przepraszam, nawet jeśli to moja wybujała wyobraźnia nie mogę tutaj tak siedzieć i nic nie robić. Muszę wrócić do domu. - powiedziałam, przytulając przyjaciółkę.
- Zawiozę Cię na lotnisko, spakuj się a ja zadzwonię i załatwię Ci najwcześniejszy lot.
-Dziękuję. Dobrze mieć taką przyjaciółkę.
- Ts.. Idź bo się rozmyślę. - zaśmiała się i zepchnęła mnie z łóżka.
 Spakowałam wszystko co wzięłam ze sobą tutaj i zapięłam walizkę. Sprawdziłam jeszcze facebooka czy nie dostałam wiadomości od Grega.. Nic . Pusto. Do pokoju weszła Stella. Dzięki niej mam bilet na lot o 7.30 . Czyli w  Mullingar będę o 9.30 w porywach do 10.00 . Postanowiłam że w pierwszej kolejności pójdę do państwa Horan. Może coś będzie wiadomo. Kto wie. Z nadzieją na lepsze jutro i wieści o Niallu położyłam się spać. Cóż trzeba wstać o 5.30 ...

Obudziłam się rano zlana potem, śniło mi się że Niall leżał w stanie krytycznym w szpitalu.. Szybko się ubrałam i ogarnęłam, piżamę i kosmetyczkę wrzuciłam do walizki i zeszłam na dół. Stella siedziała w kuchni i czekała na mnie. Wzięłam łyka jej kawy i wyszłyśmy z domu, przed domem czekał Ole, jedyny z naszej paczki, który ma prawko. Obraliśmy ONE DIRECTION - lotnisko. Pędzę do domu. Do Nialla (oby).

Siedziałam w samolocie od 20 min. lot się już zaczął. stwierdziłam że wykorzystam fakt iż w samolocie jest wifi i zalogowałam się na face... miałam wiadomość... serce waliło mi 10x szybciej... powoli dotknęłam ekranu w miejscu znaczka z wiadomością, pobladłam... zrobiło mi się słabo.. wiadomość od.... Grega... zaczęłam czytać... serce... nie mam serca... właśnie się zatrzymało... zaczęłam ryczeć...

      Greg Horan: Alex... Niall jest w szpitalu tutaj w Mullingar... Mieli wypadek... Dosyć poważny.. Niall .. ;( On jest w śpiączce... Przyjedź do szpitala jak wrócisz.... To nic nie da ale sama Twoja obecność może mu się przydać.. Siostrzyczko przygotuj się na najgorsze.. Ale pamiętaj : Miłość jest silniejsza od śmierci. Kochamy Cię ;*

To bolało tak cholernie mocno kurwa bolało... Nie mogłam powstrzymać łez. Wyleciałam z samolotu jak oparzona. W locie zabrałam walizkę i wsiadłam w taksówkę
-Do szpitala- wydukałam do taksówkarza próbując powstrzymać łzy.

Biegłam.. biegłam szpitalnym korytarzem w stronę sal intensywnej terapii. Zobaczyłam na korytarzy przed sobą Grega i ich tatę, oraz moją mamę, siedzieli na krzesłach załamani i płakali.. Wszyscy.
-Mogę do niego wejść? - zapytałam.
- Wejdź. - powiedział Greg.- Trzymaj się. - przytulił mnie i otworzył drzwi do sali w której 'spał' Niall.

Weszłam do sali, usiadłam na krześle obok Nialla. Zobaczyłam go podłączonego do tego całego sprzętu, bladego, śpiącego, mojego Aniołka.. Pocałowałam go w czoło i złapałam za rękę, w tym momencie uświadomiłam sobie że go kocham. I chcę z nim być. Że to jest ten jedyny.
-Kocham Cię Niall. - powiedziałam.- Trzymaj się skarbie.-
 Trzymałam go za rękę, płakałam i modliłam się...
Tak mijały kolejne dni...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz